04m.jpg
powered_by.png, 1 kB

Strona główna
Nasz dzień tatarski na Krymie Utwórz PDF Drukuj Poleć znajomemu
Redaktor: Administrator   

 Przedstawiamy kolejne fragmenty dotyczące naszej trzytygodniowej podróży po Ukrainie w 2010 roku. Tyle się teraz mówi o Krymie i Ukrainie... Sami sobie zadajemy pytania, co dalej z turystyką, jak będzie można wjechać na Krym w przyszłości?
Więcej informacji o Ukrainie i Krymie, czytelnicy nasi znajdą w dziale "Nasze podróże ".

 

Stary Krym

  Najpierw dzwoniłem do serwisu Renault w Simferopolu. Andriej z serwisu poinformował mnie, że samochód jest "na warsztacie" i dalej szukają usterki. Mam do niego zadzwonić rano następnego dnia. Ponieważ nadal jesteśmy bez samochodu, zaplanowaliśmy wycieczkę do Starego Krymu, ok. 40 km od Sudaku.

Pojechaliśmy autobusem (bilety po 8,60 hrywny od osoby). W autobusach trzeba pamiętać, aby zajmować miejsca, jakie są określone w bilecie.

Image 

Do dworca autobusowego było od nas dość daleko, bo ok. 2 km, ale już poznaliśmy skrót i chodziliśmy przez jakiś plac budowy domków jednorodzinnych.

Po raz kolejny jedziemy przez góry okalające Sudak i po raz kolejny również podziwiamy ich piękno. Autobus trochę się „poci” przy podjazdach na kolejne wzniesienia i po 40 minutach wjeżdżamy do Starego Krymu.

Tutaj mieściła się pierwsza stolica Chanatu Krymskiego, tutaj też półwysep krymski zyskał swoją nazwę. Miasto było znane z handlu i rzemiosła już w VI-VII w., ale największe znaczenie zyskało w XIV w. jako siedziba okręgu Złotej Ordy. Kiedy wyodrębnił się z Ordy Chanat, Tatarzy swą pierwszą siedzibę nazwali Starą Twierdzą czyli Eski-Kyrym. Tym samem imię zyskał cały półwysep. Po przeniesieniu stolicy do Bakczysaraju miasto zaczęło stopniowo podupadać, a po aneksji rosyjskiej straciło nawet prawa miejskie.” 

Najpierw kupiliśmy bilety powrotne, okazało się, że na naszą wycieczkę mamy kilka godzin czasu. Przy dworcu autobusowym zaraz zaczepił nas chętny do podwiezienia do najstarszego na Krymie klasztoru ormiańskiego, odległego od miejscowości o 4-5 km, jednak nie daliśmy się namówić. Przy dworcu też zobaczyliśmy jakby beczkę z napisem „camca” (czyt. samsa). Jest to bardzo popularne szybkie danie z ciasta nadziewanego mięsem z cebulą i pewnie z ichnimi dodatkami oraz przyprawami. Danie to, na Krymie można kupić wszędzie – przy drogach, w sklepach, barach itp. Jest ono podawane na ciepło, ale również można jeść na zimno. W piecu tj. w tej „beczce”, który jest ogrzewany od dołu, wewnątrz są przyklejone od góry w rzędach, jakby okrągłe kulki ciasta z nadzieniem. Wygląda to bardzo fajnie, jednak sprzedawca nie pozwolił na zrobienie zdjęcia.

Image

Dalej poszliśmy do centrum miasteczka na tatarski rynek. Był on dość duży, ale stoiska podobne zupełnie do naszych, z dużą ilością ciuchów oraz warzyw i owoców. Na moje nieszczęście kupiliśmy tam dużego melona ( 2 kg – 4 hrywny za 1 kg), którego później musiałem nosić przez cały dzień w plecaku. Z ciekawostek zauważyłem jak dwóch, starszych wiekiem Tatarów, grało zapamiętale w jakąś grę. Coś tam przesuwali na planszy z głośnymi okrzykami. Pozwolili zrobić zdjęcie oraz poinformowali nas, że jest to stara wschodnia gra nazywająca się „nadar”, nawet chcieli mnie nauczyć w nią grać.

Image

Image 

Z rynku poszliśmy przez centrum miejscowości szukać muzeum tatarskiego. Mieściło się ono w małym, starym domku drewnianym. Była to oryginalna chata tatarska z XIX wieku, składająca się z dwóch izb. Obok był inny mały domek, w którym mieszkało starsze małżeństwo (Tatar z Rosjanką). Oni poinformowali nas, że musimy zadzwonić na telefon wywieszony na bramie i wtedy przyjdzie pani, która otworzy nam muzeum. Czekaliśmy ok. 0,5 godziny. W tym czasie wspomniane wyżej małżeństwo opowiadało nam, jak tam żyją. Byli bardzo uprzejmi, a pani pokazała nam nawet swój ogródek (zarośnięty chwastami, w którym już prawie nic nie było). Poinformowali nas, że wejście do muzeum kosztuje 20 hrywien ( z kawą), lub 10 hrywien bez kawy. Po przyjściu pani, która zajmuje się muzeum, wprowadziła nas do środka i usadziła w głównej izbie na kanapie. Sama natomiast stanęła przed nami i zaczęła swój wykład o Tatarach. Najpierw przywitała nas w języku tatarskim, później mówiła już po rosyjsku, czasami wtrącając słowa po ukraińsku. Informacje o dawnym życiu Tatarów krymskich były bardzo ciekawe. Pani , która jest narodowości tatarskiej, sama wykonuje część eksponatów, szczególnie te które są wyszywane. Można też u niej dokonać ich zakupu. Jola kupiła woreczek ( ładnie wyszywany), jaki dawni wojownicy tatarscy, jadąc na wojnę zabierali ze sobą i nosili na szyi, a w nim mieli trochę swojej ziemi. Kiedy taki wojownik ginął na polu walki, był chowany z tym woreczkiem z ziemią z Krymu.

Image 

Image

Image

Image 

W sumie spędziliśmy tam ok. 1 godziny, ale było to ciekawe. Na koniec pani, która tak do końca nie była zadowolona z faktu, że było nas tylko dwoje oraz, że nie chcieliśmy kupować jej wyrobów, skasowała nas za ten pobyt aż 50 hrywien, a miało być 20… Była to nauczka na przyszłość, zawsze wcześniej trzeba ustalać cenę.

Kolejnym etapem zwiedzania Starego Krymu miały być bardzo stare meczety Mameluka i Uzbeka. W gąszczu uliczek i małych domków, nie mogliśmy znaleźć tego miejsca. W końcu zapytałem o drogę dwie kobiety malujące płot przy domu. One z kolei zawołały starszego pana, który coś robił po drugiej stronie ulicy, aby nas zaprowadził do meczetu. Myśmy się trochę przed tym bronili i twierdziliśmy, że sami znajdziemy, tylko niech nam wskaże drogę.

Image

Image 

Byliśmy też w meczecie muzułmańskim! W Starym Krymie znajdują się ruiny najstarszego meczetu muzułmańskiego. Jest to meczet Mamluka Bej Barsa.

Zbudowany w 1288 r. meczet Mameluka dziś jest zrujnowany, ale pamięta najważniejsze lata w dziejach Tatarów krymskich. Jego budowę rozpoczął w 1288 r. sułtan Egiptu Zair Sejf-ad-Din as-Salihi Bej Bars, dziś postać legendarna. Powstrzymał on podbój Bliskiego Wschodu przez Mongołów i zaczął akcję misyjną nawracania na islam. Opowiada o nim cykl arabskich opowieści sirat. W legendach Bajbars gromi krzyżowców i Mongołów, jest wzorowym rycerzem i idealnym wyznawca islamu. Opowieść o Bajbarsie to jeden z największych zabytków arabskiej literatury średniowiecznej. Pierwszy tatarski meczet na Krymie budował przez 10 lat. Meczet wypełniano marmurami i porfirami, bowiem jego wspaniałość miała zachwycać wątpiących. Dzieło islamizacyjne Bajbarsa kontynuował chan Złotej Ordy Uzbek.” 

Obok ruin meczetu Mameluka stoi meczet Uzbeka zbudowany w 1314 roku. Przez wiele lat meczety stały obok siebie, jednak ten najstarszy popadł w ruinę a jego minaret zawalił się na przełomie XVIII/XIX wieku. Meczet Uzbeka jest czynny do dzisiejszego dnia i jest odwiedzany przez Tatarów.

Meczet jest typu bazylikowego, na planie prostokąta z wbudowanym minaretem. Wewnętrzna przestrzeń rozdzielona jest na 3 nawy, a sklepienie opiera się na ośmiokątnych kolumnach. Wejście do środka ozdobione jest ostrym portalem z arabskim napisem. Tu wspomina się imię chana Uzbeka (1312-1340) i datę budowy 1314-1315 r. Świątynia otwierana jest tylko w piątki i można do niej tylko zajrzeć( jedynie mężczyźni)” .

Z tym piątkiem, to nie tak, myśmy tam byli w środę i meczet był otwarty w porze modlitwy. Przed meczetem spotkałem kilka osób tej narodowości, które oczekiwały na przyjście mułły i na modlitwę w meczecie. Byli bardzo zainteresowani skąd jesteśmy, pytali też, czy w Polsce są muzułmanie. Ogromne poruszenie wywołałem informacją, że w Polsce są wsie, gdzie zamieszkują Tatarzy krymscy oraz, że są także meczety. Pytali, skąd wzięli się Tatarzy w Polsce. Trochę musiałem się pogimnastykować i przypomnieć sobie co nieco z historii. Słuchali z wielkim zaciekawieniem. Z kolei oni opowiadali mi o swoim wielkim nieszczęściu, kiedy to Stalin postanowił „oczyścić” Krym z Tatarów oraz innych narodowości, wprowadzając na to miejsce Rosjan.

Po pewnym czasie przyszedł mułła i otworzył meczet. Zaraz przy wejściu ma on swoje pomieszczenie, w którym włączył wzmacniacz i zaczął śpiewać do mikrofonu swoje wezwanie do modlitwy. Moich rozmówców tatarskich zapytałem, co zrobić, aby żona moja mogła zajrzeć do środka meczetu? Odpowiedzieli mi, że kobietom nie wolno tam wchodzić, ale żebym porozmawiał z mułłą – może się zgodzi. Mułła był młodym człowiekiem w wieku 30 – 40 lat, do meczetu przyszedł w dżinsach, bez żadnych oznak, że jest kapłanem. Kiedy skończył śpiewanie do mikrofonu, przedstawiłem się, że jestem z Polski, i że jestem pierwszy raz w meczecie. Byłem już bez butów, które zostawiłem przy wejściu do meczetu. Zapytałem, czy moja żona może również tu zajrzeć. Po chwili wahania on zapytał, czy ma chustkę na głowę. Jola do tej pory zawsze nosiła chustkę w torebce, ale tym razem nie zabrała jej ze sobą. Mułła poszukał u siebie, wśród kilku chust, i jedną z nich dał mi dla żony. Prosił tylko, abyśmy stali przy wejściu do meczetu i nie wchodzili głębiej, gdzie odbywały się modły.

Image 

Image

Image

Image 

Sam meczet wewnątrz był bardzo prosty i bez specjalnych ozdób na ścianach. Tylko ściana główna była bardziej kolorowa. Były na niej tablice z jakimiś fragmentami pisma arabskiego. Cała podłoga była wyłożona dywanikami oraz chodnikami. Po wejściu do meczetu, tuż przy drzwiach było miejsce na zdjęcie butów. Leżały tam też łyżki do butów, aby łatwiej je ponownie założyć. Wykonałem oczywiście kilka zdjęć bez uruchamiania lampy błyskowej, aby obecnym w meczecie nie przeszkadzać w modlitwie. Pobyt w meczecie był dla nas wielką ciekawostką.

Później w rozmowie z panią w jadłodajni, stwierdziła ona, że kobiet do meczetu nie wpuszczają i dziwiła się, że Joli pozwolono.

Po pobycie w meczecie, wąskimi uliczkami wróciliśmy do centrum miasteczka. Po drodze oglądaliśmy z zaciekawieniem malutkie domki mieszkańców i bardzo duży budynek, ładnie utrzymany, w którym jak się później dowiedzieliśmy, mieściła się szkoła tatarska. Trzeba przyznać, że Stary Krym nie jest jakimś ładnym miasteczkiem. Jak na miejscowość z taką historią, nie prezentuje się okazale. Może tylko jedna, główna ulica jest trochę lepiej utrzymana. W wielu miejscach idąc chodnikiem, nagle się on kończy, albo też jest po prostu zarośnięty. Chyba nikt o takie sprawy nie dba. Idąc jedną z uliczek, widzieliśmy budynek dawnego kina (było nieczynne), a nad nim dawne symbole ZSRR - nikt tego nie likwiduje ani nie niszczy...

Image

Image 

Ponieważ trochę się już nachodziliśmy i zbliżało się południe, postanowiliśmy „coś” zjeść. Trafiliśmy do dużego baru, w którym nikogo nie było poza panią bufetową. Można tam dostać wszystko, od alkoholi poprzez dania ciepłe i różne „przegryzki”. Nas zainteresował duży wybór różnego rodzaju ciast z nadzieniem mięsno-warzywnym. Od pewnego czasu kupujemy to dość często i wszędzie jest bardzo smaczne.

Idąc w kierunku dworca autobusowego, trafiliśmy na cmentarz. Okazało się, że jest on bardzo zaniedbany, praktycznie nie ma na nim alejek, a groby są rozmieszczone bez „składu i ładu”. Nie mniej jednak ciekawie było to zobaczyć. Na wielu pomnikach widniały gwiazdy, jeszcze z czasów radzieckich. Przy wielu grobach były ławeczki i stoliki. Przypomniało mi się, jak mama opowiadała, że na Litwie był taki zwyczaj, iż prawosławni szli na cmentarz z okazji różnych uroczystości rodzinnych i tam się niejako gościli z osobą zmarłą. Na stolikach rozkładali jedzenie oraz pili alkohol. Wracając z cmentarza, zagadnąłem jakąś starszą panią o te stoliki. Potwierdziła to, że rodziny przychodzą tam w święto (праздниk) rodzinne i biesiadują ze zmarłym.

Image 

Ponieważ do odjazdu autobusu mieliśmy jeszcze trochę czasu, weszliśmy do pobliskiego baru. Oczywiście jedliśmy tam jakieś przysmaki kuchni tatarskiej, ale uwagę naszą zwróciły trzy wielkie butle stojące na bufecie. Kiedy zapytałem o nie, okazało się, że w jednej jest wino czerwone, w drugiej białe, a w trzeciej wódka na tzw. „rozliw” (luzem). Można tam kupić wino w swoją butelkę np. po wodzie gazowanej lub też można zamówić na miejscu, co zaraz zrobiliśmy. Otrzymaliśmy wino w kubkach plastikowych (po ok. 200mg), Jola czerwone, ja białe, za które zapłaciliśmy po ok. 60 groszy (!!!) w przeliczeniu na nasze pieniądze. Wina za bardzo nie lubimy, ale wypiliśmy obydwa kubeczki, tzn. ja pewnie więcej…

Image 

Przy wyjściu z baru, do Joli zaraz podbiegł jakiś zabiedzony kundelek. Skąd one wiedzą, że lubi psy i wszystkie do niej zaraz biegną?

Obok baru był duży sklep motoryzacyjny, a przed nim stały różne motory oraz motory z przyczepkami. Joli się tak jeden z nich spodobał, że prawie go miała kupować, twierdząc, że przynajmniej będziemy mieli czym wrócić do Polski (nasz samochód stał przecież w serwisie).

Image 

Niedaleko miejscowości Stary Krym mieści się najstarszy na Krymie monastyr ormiański. Położony jest on na wzgórzach, ok. 4-5 km na południe od Starego Krymu. Ponieważ nie dysponowaliśmy w tym dniu samochodem, który nadal stał w serwisie Renault w Simferopolu, zrezygnowaliśmy z pobytu w monastyrze – może innym razem…

Poźniej już tylko dojazd autobusem do Sudaku. Spacer do naszego pensjonatu, a potem spacer nad morze. Wymyśliłem sobie, że ponieważ mamy taki dzień „tatarski”, to na kolację zaprowadziłem Jolę do restauracji tatarskiej. Było do niej dość daleko, wcześniej o tym miejscu nie mówiłem, aż do chwili, kiedy tam dotarliśmy. Było pusto, a na ogromnej sali siedzieliśmy sami – jednak, to już koniec sezonu turystycznego. Zajęliśmy stolik na podwyższeniu z wielkimi poduchami. Sam stolik, to taki dla krasnoludków, miał chyba z 50 cm wysokości, trzeba tam siedzieć „po turecku” lub leżeć. Zamówiliśmy kolację i piwo. Później przyszedł jakiś pan (pewnie właściciel) i zwrócił nam uwagę, że powinniśmy tam wejść bez butów, ponieważ wszędzie były dywany. Zaraz też je zdjęliśmy, tłumacząc się, że nie wiedzieliśmy. Zbeształ przy nas kelnerkę, która z kolei tłumaczyła się, że nam mówiła, ale pewnie żeśmy nie zrozumieli. Awantury dalszej nie było, z lokalu nas nie wyrzucili. Na zakończenie kolacji chcieliśmy dać kelnerce napiwek i spotkało nas ogromne zaskoczenie. Nie wolno jej brać napiwków!

Image 

Image

Image 

Wracaliśmy do pensjonatu w zupełnych ciemnościach. Ludzi na deptaku nadmorskim było już bardzo mało. Przez okna widzieliśmy, że w knajpkach też ich prawie nie było. Po drodze widzieliśmy ładną fontannę ze zmieniającymi się kolorami. Dało się zauważyć w dwóch miejscach stojących w ciemnościach milicjantów. Czuliśmy się dość bezpiecznie. W końcu dotarliśmy do pensjonatu i chyba szybko zasnęliśmy.

Image

Image

Image

 

Zdj. J. i  T. Dach

Opisy w treści artykułu pochodzą ze strony www.eastway.pl

 
następny artykuł »

Imieniny

24 Kwietnia 2024
Środa
Imieniny obchodzą:
Aleksander, Aleksy,
Egbert, Erwin,
Erwina, Fidelis,
Grzegorz, Horacy,
Horacjusz, Zbroimir
Do końca roku zostało 252 dni.

Programy tv

Gościmy

Informacja

Strona ruszyła dnia
10-06-2008
Strona działa już
5797 dni.





© 2024 gorawino.net :: Joomla! i J!+AL jest Wolnym Oprogramowaniem wydanym na licencji GNU/GPL.