To jest historia jak z filmu science
fiction. Dotyczy artefaktu archeologicznego znalezionego w naszej okolicy , bo ok.
5 km od Rymania, na polu w Powalicach. Artefakt , to wytwór ręki ludzkiej,
każdy przedmiot wykonany lub zmodyfikowany przez człowieka, a następnie odkryty
w wyniku badań archeologicznych (wg Wikiopedii). Jeżeli do tego dodamy, że
zabytek ma około 12,9-12,7 lat (!), to warto zastanowić się, co wtedy działo się
na naszym terenie. Ciekawe?, według naszej oceny – bardzo! Przedstawmy tę
historię po kolei.
W 2004 roku jeden z rolników z Powalic p. Piotr P.
rozsiewając na polu kredę, znalazł niezwykły przedmiot. Poprzez swoich sąsiadów
przekazał ten przedmiot do Muzeum
Narodowego w Szczecinie. Okazało się, że jest to jedno z bardziej sensacyjnych
odkryć archeologicznych na terenie Polski. Po wnikliwych badaniach, datowanie wykonane przez Poznańskie Laboratorium
Radiowęglowe wykazało, że zabytek ma około 12,9-12,7 tys. lat.
„Badania archeozoologiczne pozwoliły zaś określić, że paleolityczni
myśliwi wycięli go z okazałej łopaty łosia (Alces alces). Co więcej naukowcy stwierdzili również, że nie było to poroże
zrzucone przez zwierzę, ale dopiero rosnące. Pochodzi więc z łosia, który zmarł
albo został upolowany najpewniej wiosną bądź latem.” Kreda, w której
znajdowało się zdobione poroże, pochodziła z odkrywkowej kopalni w Rusinowie w
okolicach Świdwina. Badacze nie natrafili jednak w tym miejscu na żadne inne
zabytki.
„Najłatwiej
oczywiście było odczytać ryty zdobiące zabytek, czemu sprzyja jego świetny stan
zachowania. Są to głównie liczne zygzakowate linie pokrywające obie strony
przedmiotu. Oprócz tego jest na nim bardzo schematyczny rysunek, który
najpewniej przedstawia człowieka. Zależnie od tego, jak obrócimy poroże może to
być kobieta z rozłożonymi nogami, albo mężczyzna z podniesionymi rękami.
Zdaniem naukowców bardziej prawdopodobna jest jednak ta pierwsza interpretacja.
Takie wizerunki kobiet są bowiem dość powszechne w sztuce prehistorycznej.”
Dotychczasowe analizy rytów
pozwoliły za to ustalić, że wykonało je kilka osób o różnych umiejętnościach.
Możliwe więc, że dekoracja poroża nie powstała jednorazowo, ale była nanoszona
przez jakiś czas.
Piszemy tu o okresie, który nawet trudno
sobie wyobrazić. Przedstawmy jednak za naszymi naukowcami, jak wówczas
wyglądała nadmorska część Pomorza i co się wtedy tutaj działo. W ostatniej
epoce lodowej, zwanej w Polsce zlodowaceniem północnopolskim, skandynawski
lodowiec zawitał u progów Pomorza około 24.000 temu. Cztery tysiące lat później
dotarł maksymalnie na południe na terenach Polski w okolice Leszna. Grubość
pokrywy lodowej sięgała w Wielkopolsce, na Pomorzu i na Mazurach do pięciuset
metrów, a w niecce bałtyckiej i w Skandynawii do dwóch kilometrów. Średnia
roczna temperatura na terenach Polski niepokrytych lodowcem, ale objętych w
całości wieczną zmarzliną, wynosiła około -8 stopni Celsjusza. Głębokość
wiecznej zmarzliny sięgała na Pomorzu do 100 metrów. Dopiero w okresie
klimatycznym, około 13.500 lat wstecz, kiedy średnioroczna temperatura na ziemi
podniosła się o 4° C w stosunku do poprzedzających ten skok 6 tysięcy lat, lądolód oddalił się w głąb niecki bałtyckiej. Około
13.300 lat wstecz, czoło lodowca opuściło ostatnie skrawki Pomorza (przy jego
obecnej linii brzegowej). Przypomnijmy, że „laska z Rusinowa” ma wiek, który
określono na 12,9-12,7 lat. Ten ostatni postój lodowca na Pomorzu przyczynił
się do powstania kolejnej, równoległej do jego krawędzi Paleorzeki Pomorskiej, a także położonych na północ od niej, za
wałem moreny czołowej, ciągu jezior (obecnie nadmorskich: Sarbsko, Łebsko,
Dołgie, Gardno, Modła, Wicko, Kopań, Bukowo, Jamno, Resko, Niechorze) na
morenie dennej, którą dzisiaj prawie całą pokrywa morze. Na
północnych krańcach Pomorza, oddalonych od Bornholmu zaledwie 50 km, była tundra
pokryta trawami, mchami, wrzosami, krzakami jałowca, grupami karłowatych wierzb
i brzóz. Bardziej na południe przechodziła stopniowo w tzw. tundrę parkową, w
której pojawiały się pojedyncze jarzębiny, rzadkie skupiska brzozy, osiki i
sosny, aby na południe od linii byłej pomorskiej fazy zlodowacenia Wisły
przejść w gęstniejącą iglastą tajgę. Tam operowały grupy łowieckie. Znaleziony
w Powalicach artefakt archeologiczny, jakim jest „laska z Rusinowa” pewnie
została „zgubiona” przez jakąś grupę ludów łowiecko-zbierackich.
Dopiero od około 7.000 lat wstecz, wody
Bałtyku zaczęły zbliżać się do dzisiejszej linii brzegowej. Przedzierały się
okresowo przez północne brzegi jezior, tworząc z niektórych z nich płytkie
laguny, które stopniowo zostały odcięte od morza, w wyniku akumulacji piasków
nanoszonych przez prądy morskie i wiatr.
Może za dużo tej historii, ale
myślę, że warto było ją poznać.
Opracowano na podstawie:
- Prehistoryczny
unikat z Rusinowa, art. Wojciech Pastuszka, http://archeowiesci.pl
- http://prapomorze.blogspot.com, Prapomorzanie
sprzed 11 tysięcy lat
- http://powalice.blogspot.com
- zdjęcia: Ze zbiorów Muzeum Narodowego w Szczecinie. Fot. Grzegorz Solecki
|