Kolejny wyjazd członków Klubu
Seniora „Pod Aniołami” , działającym przy GOPS w Rymaniu poza granice naszego
kraju, tym razem na Węgry (zobacz gdzie dotychczas jeździliśmy – KLIKNIJ!). Lubimy
te wyjazdy, kiedy poznajemy nowe kraje, miejsca, zwyczaje, czy też znajdujące
się tam zabytki. Ktoś powie –„e, to tylko
Węgry”, przecież jeździliśmy tam za czasów „demoludów”, a później w celach
handlowych. Pamiętajmy jednak, że to faktycznie było już kilka dziesiątek lat
wstecz. Tam też, podobnie jak w Polsce, wszystko się zmieniło.
Przejdźmy jednak do naszej
wycieczki. Wyjazd z Rymania był w środku nocy, bo o 3.00! Nikt nie zaspał,
sprawnie się zapakowaliśmy i w drogę. Jechaliśmy naszą trasą S-3, później przez
Słowację. Przez Słowację jechaliśmy drogą biegnącą przez Park Narodowy” Niżne
Tatry”. Przejazd ten był przepiękny. Liczne zakręty, wysokie skały, głębokie
parowy i doliny dawały poczucie pięknej scenerii. Jak wspomniałem, trasa ta była
bardzo kręta i oczywiście nie przypominała naszych „zakrętów połczyńskich”. Tam
zakrętów była ogromna ilość, a poszczególne z nich wywoływały okrzyki
zaniepokojenia. Chyba wszyscy z nas mieli w tym czasie zapięte pasy
bezpieczeństwa. Kierowcy nasi (panowie: Marek i Darek) spisali się oczywiście
bardzo dobrze, jechali szybko ale i bezpiecznie. Później przejazd przez
Słowację nizinną do granicy z Węgrami. Z zaciekawieniem oglądaliśmy mijane
wioski i miasteczka. Wiele z nich jest bardzo ładnych, choć nie brakuje też
mocno zaniedbanych.
Do Budapesztu, stolicy Węgier
wjeżdżaliśmy już w ciemnościach, ok. godz.21.00. Pierwsze wrażenienie było chyba najlepsze. Peryferyjne dzielnice
miasta byłyjakby zaciemnione, miały
bardzo mało świateł i przy tym jakieś takie ponure. Dopiero w centrum
Budapesztu, nagle zobaczyliśmy rozświetlone ulice i chodniki. Przejeżdżając
przez most na Dunaju, widzieliśmy już ogromną ilość świateł oraz pięknie
oświetlone poszczególne mosty i zabytki leżące na wzgórzach. W końcu
dojechaliśmy do naszego hotelu „Griff”, znajdującego się w dzielnicy Buda. Po
późnej obiadokolacji dość szybko udaliśmy się do swoich pokoi. Wszyscy chyba
byliśmy wymęczenidługą podróżą.
Następnego dnia, wszyscy się zastanawiali,
ile należy wymienić złotówek, aby nie zabrakło na lody, kawę, czy też drobne
zakupy. Pamiętamy te czasy, kiedy zarabialiśmy miliony… Tak przez cały czas
jest na Węgrzech i jak tłumaczyła nam pani przewodnik, Węgrzy chyba się
przyzwyczaili do dużej ilości zer w swoich rachunkach. Wymiana 140 zł dawała
nam 10 000 forintów! Za loda płaciliśmy ok. 1500, a za wc 250-300
forintów. Najniższe monety to 5 forintów, a najwyższe banknoty miały nominał
20 000 forintów! Sporym kłopotem było ciągłe ich przeliczanie, a zabawą
było wyliczenie, jaką wartość w złotówkach ma 5 forintów…
Budapeszt, to – stolica i
największe miasto Węgier, położone jest w północnej części kraju, nad Dunajem.
Formalnie stworzony został w latach 1872-73 z trzech połączonych ze sobą miast:
Budy i Óbudy na prawym brzegu Dunaju oraz Pesztu – na lewym. Ma prawie 2
miliony ludności. Już w I. wiekuosiedlili się tu Celtowie. Około roku 89 na północ od dzisiejszego
centrum Rzymianie założyli osadę Aquincum. Dla ochrony przeprawy przez Dunaj na
lewym brzegu powstała twierdza Contra Aquincum. W roku 106 Aquincum stało się
stolicą prowincji Pannonia Inferior (liczyło 20 tys. mieszkańców). Jak
widać z powyższego historiatego miejsca
jesst bardzo stara. Do dziś można oglądać zabytki i pozostałości pobytu w tym
miejscu Rzymian. Od 1526 roku do 1686 teren obecnych Węgier okupowali Turcy, a
później opanowali go Habsburgowie. W czasie rewolucji węgierskiej w latach
1848-1849 Trójmiasto zjednoczyło się w jedno miasto, jednak po stłumieniu
powstania odwołano połączenie miast. Dopiero w po utworzeniu Austro-Węgier,
Trójmiasto (Peszt, Buda i Obuda) połączyły się 1 stycznia 1873 w Budapeszt. W
1900 był on większy od Rzymu, Madrytu, Lizbony, Amsterdamu, Neapolu i Hamburga.
Tyle o historii tego miejsca.
Zwiedzaliśmy je z wielkim zaciekawieniem. Zaczęliśmy od pobytu na Placu
Bohaterów.W jego centrum, stoi Pomnik
Tysiąclecia nazywany teżPomnikiem
Bohaterów, będący symbolem państwowości węgierskiej, oraz umieszczony tu w
latach 20-tych XX wieku Grób Nieznanego Żołnierza. Budowę Placu rozpoczęto w
1894 r., dla uczczenia tysięcznej rocznicy założenia państwa węgierskiego. Po
Budapeszcie oprowadzała nas pani przewodnik- Polka, mieszkająca w Budapeszcie Małgorzata Pappne Górska.
Ciekawym miejscem był Zamek
Vajdahunyad, znajdujący się w Parku Miejskim. W roku 1896 z okazji 1000-lecia
Węgier w Budapeszcie odbyła się wielka Wystawa Milenijna. Wzniesiono wówczas
108 budynków z nietrwałych materiałów (głównie kartonu), które były kopiami
obiektów z terenu Wielkich Węgier i miały reprezentować różne style spotykane w
narodowej architekturze węgierskiej. Trzy z nich, które najbardziej spodobały
się publiczności, zostały następnie ponownie wybudowane z trwałych materiałów.
Tam też dowiedzieliśmy się, skąd
pochodzi powiedzenie „pijany jak Bela”. We wczesnym średniowieczu król
węgierski Bella III lubił, niestety, nadużywać napoi alkoholowych i stąd jest
to powiedzenie.
Zwiedzaliśmy też Bazylikę św. Stefana. To wspaniałe wnętrza z
ciemnego marmuru. Ciekawostką jest fakt, iż pod placem św. Stefana, przy którym
stoi bazylika został wybudowany 4-piętrowy podziemny parking. Mieści on 404
samochody i jest całkowicie zautomatyzowany. Po wjechaniu i wyjściu z
samochodu, pojazd jest automatycznie transportowany na miejsce parkingowe. Po
zakończeniu parkowania jest on dostarczany kierowcy, który może wyjechać z
parkingu. Inną ciekawostką jest również fakt,iż jak się okazało , ze względu na bliskość Dunaju należało znacznie
wzmocnić fundamenty. Pod bazyliką znajduje się trzypiętrowa piwnica, której
wielkość odpowiada prawie wielkości stojącej na niej bazyliki.
Atrakcją w parku miejskim była
fontanna, przez którą można było przechodzić bez zmoczenia. Widzieliśmy
niektórych seniorów, jak kilkakrotnie z tego korzystali. Przygodę „spotkania” z
tryskającą wodę przeżyła jedna z naszych koleżanek- Helena. Chyba miała szczęście, że
temperatura wynosiła wtedy ok. 30 stopni i można było szybko wyschnąć. W tym
samym parku, widzieliśmy też pomnik ku czci żołnierzy radzieckich, który nie
został rozebrany i wywieziony jak inne pamiątki po armii czerwonej. Pomników wszelkiego rodzaju jest w Budapeszcie
całe mnóstwo od przeróżnych ławeczek z historycznymi osobami, do zwykłych
popiersi stojących w parkach, a nasi seniorzy chętnie się przy nich
fotografowali.
Spacerując po centrum Budapesztu
doszliśmy wkońcu pod chyba najbardziej
charakterystyczny budynek tego miasta – węgierski parlament. Jest to ogromny
budynek (jeden z największych parlamentów na świecie) leżący tuż nad Dunajem. Budowa
jego trwała od 1885 do 1904 roku. Wygląda imponująco. Pierwsze posiedzenie
odbyło się już w 1896, podczas hucznie obchodzonej rocznicy 1000-lecia państwa
węgierskiego. Pracowało przy nim 1000 osób, zużyto 40 kilogramów złota, pół
miliona kamieni szlachetnych i 40 milionów cegieł. Szczególnie ładnie
prezentuje się od strony Dunaju.
Po całodziennym zwiedzaniu miasta, w pełnym
słońcu i przy 30 – stopniowej temperaturze, wszyscy byli trochę zmęczeni. Mieliśmy
okazję trochę się wychłodzić w Széchenyi
gyógyfürdő – jest to kompleks basenów i term w Budapeszcie, największy w
Europie. Najstarszy budynek powstał w 1881 w północnej części Parku Miejskiego.
Są tam trzy duże baseny z wodą o temperaturze 26, 30 i 36 stopni! To jednak nie
był jeszcze koniec atrakcji w tym dniu. Najpierw pojechaliśmy do Wielkiej Hali
Targowej usytuowanej w Peszcie. Jest największym zadaszonym targowiskiem w
tym mieście. Później po krótkim pobycie
w hotelu pojechaliśmy do restauracji „Trofea Grill” na „Wieczór węgierski”.
Czego tam nie było? Była przede wszystkim muzyka węgierska w, wykonaniu zespołu
instrumentalnego, była wspaniała kuchnia tego kraju, występy duetu tanecznego
oraz niepowtarzalna atmosfera. Zabawa była przednia. Nasi seniorzy szybko dali
się wciągnąć do wspólnej zabawy i tańcom nie było końca. No i jedzenie –
dopiero tam mogliśmy popróbować dziesiątków przeróżnych potraw węgierskich. Była
to restauracja typu „wkładasz na talerz co chcesz i jesz ile chcesz” i nasi
seniorzy nie omieszkali z tego skorzystać. Potraw było bez liku, były też
ciasta, lody oraz owoce.
Następnego dnia zwiedzaliśmy głównie
zabytki znajdujące się w dzielnicy Buda. Tym razem przewodnikiem był rodowity
Węgier, który ożenił się z Polką i mówił dość dobrze w naszym języku.
Pojechaliśmy na Górę Gellerta. Wznosi się ona na wysokość 235 m npm., po
południowej stronie wzgórza zamkowego, praktycznie w samym centrum miasta.
Swoją nazwę zawdzięcza biskupowi Gellertowi, który z nakazu pierwszego króla
Węgier, Stefana, ochrzcił plemiona węgierskie.
Na jej szczycie znajduje się
cytadela, zbudowana przez Habsburgów oraz Pomnik Wolności – kiedyś poświęcony
Armii Czerwonej, dziś ma bardziej uniwersalne przesłanie. Spod nich jest
świetny widok na Dunaj i cały Budapeszt.
Później pojechaliśmy na Wzgórze Zamkowe. Pierwszą oficjalną
siedzibę królewską na Wzgórzu Zamkowym wzniesiono z rozkazu króla Béli IV
pomiędzy 1247 a 1265 r. Do czasów współczesnych nie zachował się żaden ślad tej
dworskiej rezydencji. Większy i o wiele poważniejszy zamek powstał dopiero w
wieku XIV, gdy Buda przekształciła się w najważniejszy w kraju ośrodek
polityczno-kulturalny. Budowa „nowego” zamku ruszyła dopiero w 1890. Zamek
został poszerzony w kierunku zachodnim, wnętrza wzbogacono dziełami artystów
węgierskich, a całość kompleksu miała podkreślać charakter narodowy oraz siłę
Wielkich Węgier.
Zwiedzaliśmy też Kościół Macieja,
zwany również Budzińską Świątynią Koronacyjną, usytuowany jest praktycznie w
samym centrum Wzgórza Zamkowego, przy placu Świętej Trójcy, a jego strzelista,
neogotycka wieża czyni go jednym z najlepiej rozpoznawalnych zabytków
Budapesztu. Nasze panie, które miały
zbyt odkryte ramiona, przed wejściem do kościoła musiały założyć na siebie
okrycia („pelerynki”) z papieru. Wyglądały w tym jak jakieś zakonnice…
Tuż obok znajduje się piękny pomnik
króla Stefana oraz Baszta Rybacka, która również jest jednymz najbardziej znanych i charakterystycznych
zabytków budapesztańskich. Swą nazwę zawdzięcza średniowiecznemu cechowi
rybaków, który bronił tej części murów. Z wież i tarasów Baszty Rybackiej
rozciąga się wspaniały widok na Dunaj, Wyspę Małgorzaty, stronę peszteńską oraz
Górę Gellerta.
Później pojechaliśmy na drugą
stronę Dunaju , gdzie zwiedzaliśmy wyspę Małgorzaty z jej zabytkami . Na
zakończenie popłynęliśmy statkiem pasażerskim po Dunaju, a oglądane wcześniej
zabytki mogliśmy oglądać z innej perspektywy. Z podziwem też oglądaliśmy mosty
nad Dunajem, a małą sensację wzbudził pływający autobus... Po dniu pełnym
wrażeń,mogliśmy wracać do hotelu.
Ostatni dzień pobytu seniorów na
Węgrzech spędziliśmy w dwóch miejscowościach tj w Szentendre oraz w Esztergom
(Ostrzychom). To dwie bardzo charakterystyczne dla Węgier miejscowości.
Pierwsza z nich to taki „trochę
nasz”Kazimierz Dolny nad Wisłą. Nazwa
Szentendre to w tłumaczeniu na język polski – Święty Andrzej. Jest to bardzo
stare miasteczko, a pierwsza wzmianka o nim pochodzi z roku 1009. Położone jest
w malowniczym zakolu rzeki Dunaj. Przyciąga świat artystyczny oraz bogatych
Węgrów. Miejscowość ta jest obecnie znanym ośrodkiem turystyczno-wypoczynkowym,
działa tu także wiele muzeów. Chodziliśmy uliczkami tego miasteczka zwiedzając
znajdujące się tam kościoły. Centrum jest takie trochę bajkowe , bo jak
określić wiszące nad uliczkami kolorowe abażury lamp. W wielu miejscach
wystawiono stare meble, maszyny do szycia, czy zwykłe radia , które służą za
kwietniki dając niesamowite wrażenia estetyczne. Odwiedziliśmy tam sklep oraz
muzeum wyrobów z marcepana. W sklepie przeróżne wyroby marcepanowe, w które nie
omieszkaliśmy się zaopatrzyć. Natomiast w muzeum podziwialiśmy przedmioty
stworzone z marcepana jak m.in. naturalnych rozmiarów figuryMichaela
Jacksona, księżny Diany, przeróżne zwierzęta, przedmioty, scenki rodzajowe i
wiele, wiele innych. Wszystko to pomalowane pięknymi kolorami wyglądało
wspaniale.
Później pojechaliśmy do Esztergom
(Ostrzyhom). To miastonad Dunajem jest dla Węgrów wszystkim tym,
czym dla Polaków jest Gniezno i Częstochowa razem wzięte. Założone w 960 roku
było pierwszą stolicą kraju. Nazywane jest "węgierskim Watykanem",
Ostrzyhom stanowi współcześnie siedzibę prymasa. Na wzgórzu znajduje się
zamkowa bazylika stanowiąca przykład węgierskiego klasycyzmu. Jest to
największy tego typu obiekt na terenie kraju, powszechnie uznawany za symbol
miasta. Nazwa miasta ma rodowód słowiański. Ostrzyhom pochodzi od „strzec”
(bronić). Miały tu miejsce chrzest i koronacja św. Stefana, a także narodziny św.
Kingi i jej siostry bł. Jolanty. Przed bazyliką na fletach grał grajek
zbierając datki od turystów. Kiedy dowiedział się, że jesteśmy z Polski
natychmiast zagrał na dwóch fletach jednocześnie słynną Barkę.
Po zwiedzeniu bazyliki w Ostrzychomiu ruszyliśmy w dalszą
drogę przez Słowację do Polski. Nocleg tym razem mieliśmy w znanym nampensjonacie „ U Siedlorza”. Rano był wyjazd
do Zakopanego. Spacer Krupówkami przypomniał nam chwile, kiedy byliśmy tam na
„zimowych koloniach”, większość z nas trafiła oczywiście na targowisko pod
Gubałówką , a odpoczywaliśmy później m.in. w „Gazdowej Kuźni”.
W godzinach nocnych, szczęśliwie,dojechaliśmy do Rymania. Mieliśmy wspaniałych
kierowców p. Marka i Darka, których znaliśmy już z wcześniejszych wyjazdów,
którzy otrzymali od nas wielkie podziękowania . Pilotem była, już po raz trzeci
z nami, p. Sylwia z Lublina. Jak zawsze bardzo przygotowana do takiego wyjazdu,
występowała m.in. w stroju węgierskim, przekazywała nam przez całą podróż
mnóstwo informacji i ciekawostek o zwiedzanych miejscach.
Wyjazd był bardzo udany, a seniorzy już podczas powrotu
zastanawiali się , gdzie pojadą w następnym roku.