W sobotę 08.06.2019 roku Stowarzyszenie Historyczne „Dębosz”
w Rymaniu zorganizowało wycieczkę z cyklu „Śladami Historii” do ciekawych
historycznie miejsc w powiecie białogardzkim. Uczestnikami byli członkowie SH
„Dębosz” z rodzinami, a wolne miejsca w autokarze uzupełnili członkowie Klubu
Seniora „Pod Aniołami”.
Pogoda nam sprzyjała i była bardzo wycieczkowa, było ciepło
i pochmurnie bez opadów deszczu.
Najpierw pojechaliśmy do Tychowa, gdzie na miejscowym cmentarzu znajduje się głaz narzutowy Trygław. Jest on największym
w Polsce i jeden z największych w Europie. O jego wielkości niech świadczą
następujące liczby: obwód głazu wynosi 50 m, długość 13,7 m, szerokość 9,3 m,
łączna wysokość 7,8 m (w tym 4 m zagłębione w ziemię); objętość około 700 m3,
szacowana masa ok. 2000 ton. Jest to granitowy, ciemnoszary, miejscami czarny
głaz gnejsowy złożony z szarego kwarcu, żółtawo- szarego skalenia, czarnego
łuszczyka i wielu granitów. Przywędrował on do nas niesiony przez lądolód ze
Skandynawii podczas jednego ze zlodowaceń. Dla wielu była to ogromna
ciekawostka przyrodnicza. Po wykonaniu pamiątkowych zdjęć ruszyliśmy dalej.
Kolejnym miejscem do , którego
dotarliśmy był Modrolas. To w tym
miejscu znajdował się Stalag Luft IV Gross Tychow – niemiecki
obóz jeniecki dla zestrzelonych lotników alianckich, założony w kwietniu
1944. Składał się on z czterech oddzielnych sektorów. Już w maju tego do
przygotowanego sektora A przybył pierwszy transport 64 więźniów. W lipcu
kolejnym transportem przywieziono jeńców z obozów przejściowych Dulag Luft
Wetzlar oraz z Budapesztu. Następne transporty lotników przybywały do
sukcesywnie oddawanych do użytku baraków i sektorów. Latem i jesienią 1944
trafiły tu duże transporty jeńców ewakuowanych drogą morską z obozu na Litwie
Stalag Luft VI Heydekrug. Na 1 stycznia 1945 roku w obozie 8708 Amerykanów, 902
Brytyjczyków oraz 132 Rosjan. Należy zaznaczyć, że wśród wymienionych
Brytyjczyków z RAF-u, wielu było obcokrajowców: 147. Kanadyjczyków, 37.
Australijczyków, 22. Nowozelandczyków, 8. Południowoafrykańczyków, 58. Polaków,
1 Norweg, 2. Francuzów, 5. Czechów.
Najbardziej tragicznym wydarzeniem
w tym obozie jenieckim był tzw. Marsz Śmierci. Przed zbliżającym się Frontem
Wschodnim Niemcy zarządzili na Pomorzu ewakuację ludności cywilnej i jeńców. 28
stycznia wywieziono z Podborska pociągiem chorych lotników do Stalagu Luft I w
Barth (Północne Niemcy). W dniach 6–8 lutego 1945 ewakuowano cały obóz. Piloci
podzieleni na grupy marszowe, pilnowani przez straże niemieckie, pieszo ruszyli
na zachód przez Białogard, Świnoujście pod Hamburg, a następnie skierowano ich
do Fallingbostel, gdzie mieścił się Stalag XI B. W ciągu od 51 do 87 dni jeńcy
pokonali trasę o długości około 950 kilometrów. Ocaleni nazwali ten marsz „marszem
śmierci” (Death March, Black March).
Dziś po obozie praktycznie nie ma
śladu. Na terenie dawnego obozu, w pobliżu ruin bunkra i fundamentów baraków, 2
września 1992 uroczyście odsłonięto pomnik pamięci. Na cokołach znajdują się trzy
głazy narzutowe, środkowa stela ze śmigłem samolotu, głową lotnika i napisami
(u góry po angielsku, poniżej po polsku): Obóz jeniecki alianckich lotników z
wojny 1944-1945, na dwóch pozostałych są tablice z napisem: po lewej w języku
angielskim, po prawej w języku polskim: Od maja 1944 do lutego 1945 –
„Kriegsgefangenen Lager Luft IV Kiefheide bei Gross Tychow (Podborsko)”, w
którym przebywało ok. 10 000 lotników jeńców wojennych koalicji
antyhitlerowskiej: Amerykanie, Brytyjczycy, Kanadyjczycy, Australijczycy, Francuzi,
Belgowie, Polacy, Rosjanie i inni. 6 lutego 1945 obóz ewakuowano „marszem
śmierci” do Stalagu XI B – gdzie zostali uwolnieni 2 maja 1945. Pamiątkowe
zdjęcia oraz zapalone znicze zakończyły nasz pobyt w tym „mrocznym” miejscu.
Później pojechaliśmy do Podborska. Tam znajduje się Muzeum Zimnej Wojny, a ściślej magazyn
amunicji atomowej. Jest to pozostałość po pobycie wojsk rosyjskich na terenie
naszego kraju. Obiekt był ściśle strzeżony, a o jego zawartości wiedziało tylko
kilka osób w państwie. Obecnie, od kilku lat Muzeum Zimnej Wojny jest oddziałem
Muzeum Oręża Polskiego w Kołobrzegu. Oprowadzał nas tam p. Rafał, który
przekazał nam ogromną ilość informacji o tym obiekcie. Mimo, że nie wszyscy
wycieczkowicze interesują się militariami, to przekazywane informacje zrobiły
na nich ogromne wrażenie. W późniejszych dyskusjach na ten temat zadawano sobie
m.in. pytania, jak to się stało, że Rosjanie nie zabrali całego wyposażenia
opuszczając te obiekty.
Na leśnej polanie, obok Muzeum
Zimnej Wojny skorzystaliśmy z możliwości zapalenia ogniska i godzinnego
odpoczynku. Były pieczone kiełbaski i spacery po lesie. Miejsce jest dobrze
zagospodarowane m.in. z ławami i stołami pod zadaszeniem.
Następnie udaliśmy się do Karlina. Tam odwiedziliśmy Muzeum Ziemi Karlińskiej. Jest to
miejska placówka organizacyjna mieszcząca się w budynku dawnego Sądu
Królewskiego.Duże pomieszczenie,
przestronne z ładnymi, podświetlonymi gablotami wystawowymi i opisanymi
eksponatami wygląda bardzo ładnie. Na wystawie prezentowane są eksponaty związane
z historią miasta z okresu XIX i XX wieku. Wśród nich są m.in. dawne wizerunki
miasta i pocztówki, pieczęcie oraz kronika spisana przez Reinholda Wediga -
przedwojennego nauczyciela i archiwistę. Wśród zbiorów powojennych uwagę
zwracają: wyposażenie dawnej apteki, pochodzące z lat 50. i 60. XX wieku. Jest
też dużo obrazów i innych prac artystycznych. Oglądamy takie miejsca z
zaciekawieniem, mając na względzie wprowadzenie ulepszeń w ekspozycji
eksponatów w naszej Regionalnej Izbie Muzealnej.
W Karlinie byliśmy też na Wyspie
Biskupiej. Jest to bardzo ciekawe, historyczne miejsce, na którym w XIV wieku
powstał Zamek Biskupów Kamieńskich, a Karlino zostało wyniesione do rangi
rezydencji biskupiej. Szkoda tylko, że znajdujący się obecnie obiekt w rękach
prywatnych nie jest udostępniony do powszechnego zwiedzania. Z pozostałości
biskupiego pałacu z XIV wieku szczególnie piękne są piwnice z ładnymi łukowymi
sklepieniami. Jednak jeśli nie zostaną zabezpieczone, to pewnie i ich wkrótce
już nie zobaczymy.
Wracając do Rymania pojechaliśmy
jeszcze zobaczyć pałac w Koziej Górze. Kolega Edmund oprowadził nas po całej
posiadłości wykazując się dużą wiedzą na jej temat.Od XIV do 1. poł. XX wieku osada była w
posiadaniu rodu von Podewils, który był ściśle związany z dworem książęcym w
Szczecinie. Przed II wojna światową właścicielką Koziej Góry była hrabina
Jadwiga Ponińska z domu Podewils. Po wojnie stacjonowały w miejscowości wojska
radzieckie. Od 1947 r. majątek i pałac przejęły PGR. Pałac ( z XVII wieku) jest w ruinie, jednak część jego jest już
odbudowywana , przebudowany w 1818 roku, 1850 roku i w XX wieku; budynek
trzykondygnacyjny, o pow. użytkowej 1 400 m2. Zbudowany został w stylu
barokowym, a przebudowany w końcu XIX i na początku XX wieku w stylu neogotyckim.
Pałac murowany, z gotyckimi ozdobnymi krużgankami, wieżami i balkonami.
Najciekawsza jest elewacja wschodnia z rzeźbami rycerzy oraz herbów.
Ciekawe miejsce, niestety wymagające
ogromnych nakładów pieniężnych, aby obiekt ten restaurować. Na zakończenie
pobytu w Koziej Górze przyjechał obecny właściciel tego obiektu p. Bogdan
Andziak. To znany sympatyk ochrony zabytków Pomorza Środkowego i Zachodniego. Opowiadał
on o problemach i kosztach odbudowy dawnej siedziby Podewilsow. Jest on również
właścicielem znanego pałacu w Siemczynie, który już praktycznie został
odbudowany. Zapraszał nas też abyśmy wybrali się kiedyś do Siemczyna, aby
zobaczyć odbudowany pałac barokowy – może skorzystamy? Można by życzyć, aby
więcej było takich osób, które próbują tego rodzaju obiekty reaktywować.
Na zakończenie wycieczki były
podziękowania i oby następna, planowana jesienią, była również tak udana i ciekawa.