Zamki, pałace i kościoły woj. lubuskiego i Dolnego Śląska
Autor: Tadeusz Dach
Członkowie Klubu Seniora „Pod Aniołami” z Rymania z
utęsknieniem oczekiwali kolejnej wycieczki. Pandemia i inflacja nie zniechęciły
do wyjazdu na wycieczkę. Autokar był pełny, na wycieczkę jechało ponad 50 osób.
Pobudka w środku nocy i wszesno ranny wyjazd nikogo nie przerażał. Nikt nie
zaspał i się nie spóźnił, a uśmiechnięte oblicza naszych wycieczkowiczów mówią
same za siebie.
Na początku odwiedziliśmy Zespół Pałacowo-Parkowy w Brodach.
Miejsce bardzo urokliwe.Pałac Brody
został zbudowany w 1680 r. Zasłynął z luksusowych przyjęć i wspaniałych
polowań, w których uczestniczył August III i jego dwór. Zespół zabytkowych
budynków został zdewastowany w okresie wojny siedmioletniej w XVIII w. Król
pruski Fryderyk II nienawidził hrabiego Henryka Brühla, pierwszego ministra
Augusta II i ówczesnego właściciela Brodów, dlatego kazał zniszczyć pałac. Po
ostatniej wojnie pałac został splądrowany i podpalony.
Kolejnym etapem naszej podróży był Park Mużakowski. Jest to
największy park stylu angielskiego w Polsce i w Niemczech. Tereny parku
rozciągają się po obu stronach Nysy Łużyckiej. Fundatorem parku był książę
Herman von Puckler-Muskau, który po latach podróżowania po Europie, był tak
zachwycony parkami krajobrazowymi Anglii, że w latach 1815-1844 założył własny
ogród nad Nysą Łużycką. Zajmuje on obecnie aż 728 ha, a w 2004 roku został
wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Spacerowaliśmy ścieżkami tego
Parku. Wszędzie też można wjechać rowerem. Po przejściu mostu nad Nysą Łużycką
weszliśmy na teren Niemiec, gdzie dalej rozciąga się teren Parku. Park wkomponowany
został w rozszerzający się w tym miejscu, naturalny teren doliny Nysy Łużyckiej
o urozmaiconych zboczach i wysokich tarasach osiągających do 60. metrów
wysokości. Ozdobą Parku jest Nowy Zamek znajdujący się po stronie niemieckiej.
Zakończeniem pierwszego dnia naszej wycieczki był pobyt w
miejscowości Forst i zwiedzenie Ogrodu Różanego. Sama miejscowość nazywana jest
obecnie „miastem róż”. Spacerowaliśmy po tym ogrodzie szukając kwitnących róż,
jednak było ich tak mało, że nie oddawało to żadnego efektu. Po prostu róże
jeszcze nie zakwitły…
Po pobycie w Niemczech wróciliśmy do Polski i udaliśmy się
do miejscowości Piechowice (niedaleko Jeleniej Góry), gdzie w hotelu „Las”
mieliśmy zarezerwowane noclegi.
Po dobrym śniadaniu i odespaniu zmęczenia z poprzedniego
dnia, wszyscy byli w dobrych humorach i jechaliśmy zwiedzać pałace i ogrody
Kotliny Jeleniogórskiej. Średniowieczne zamki, renesansowe dwory oraz
dziewiętnastowieczne pałace otoczone są niespotykanym krajobrazem z
wkomponowanymi, rozległymi założeniami parkowymi.
Najpierw byliśmy w Wojanowie. Jest tam przepięknie
odrestaurowany 400-letni pałac, w którego wnętrzach obecnie mieści się
nowoczesne centrum konferencyjne osadzone w murach romantycznej rezydencji
dworskiej. Niestety, pałac jest zamknięty dla zwiedzających i mogliśmy go
podziwiać tylko przez zamkniętą bramę. Osobiście byłem tam kilka lat wstecz i
mogliśmy zwiedzać choćby piękne ogrody z tyłu pałacu. Później odwiedziliśmy też
leżący nieopodal pałac w i znajdujący się wokół niego park, pięknie położony
nad rzeką Bóbr.
Kolejnym etapem naszego zwiedzania był pobyt w Jeleniej
Górze. Najpierw trafiliśmy do Sanktuarium Krzyża Świętego kościoła p.w.
Podwyższenia Krzyża Świętego. To jeden z kilku wybudowanych tzw. „kościołów
łaski”. Kilka słów o historii tego typu budowli. Po zakończeniu wojny
trzydziestoletniej (1618–1648), toczonej pomiędzy protestanckimi państwami
Świętego Cesarstwa Rzymskiego a katolicką dynastią Habsburgów i podpisaniu
pokój westfalskiego pozwolono luteranom wybudować na Śląsku trzy Kościoły
Pokoju. Jednocześnie kontynuowano akcję przywracania katolicyzmu, w latach
1648–1654 odbierając na Śląsku protestantom 656 kościołów. Zgodę na budowę
nowych świątyń ewangelickich uzyskano dopiero po zawarciu ugody
altransztadzkiej, choć wymagała ona jeszcze dodatkowych zabiegów
dyplomatycznych oraz zapłaty przez protestantów 700 tys. guldenów. Ugoda
narzuciła cesarzowi zwrot śląskim protestantom 121 kościołów. Ostatecznie
protestantom zwrócono 104 świątynie i pozwolono na budowę sześciu nowych, nazwanych
„kościołami łaski”, w tym tego w Jeleniej Górze. Dla miejscowych ewangelików
przyszła świątynia miała być reprezentacyjną budowlą sakralną.
Po II wojnie światowej kościół został przejęty przez
katolików. Ten właśnie kościół zwiedzaliśmy. Kościół posiada przepiękne zdobienia.
Wszystkie elementy przyciągają wzrok, jest co podziwiać, a w trakcie zwiedzania
odtwarzany jest też audio przewodnik z kościelnych głośników. Później
zwiedzaliśmy jeleniogórską starówkę, rynek, był też czas wolny na zwiedzanie indywidualne.
Kolejnym miejscem, które odwiedziliśmy był Zamek Czocha,
znany chyba wszystkim z filmu „Gdzie jest generał?”. Zamek ten zrobił na nas
ogromne wrażenie. Stare mury obronne, baszty, fosy i pomieszczenia wewnątrz
utrzymane w klimacie sprzed lat. Chodziliśmy tam przez pełne tajemnic i
historii komnaty licznie połączone ukrytymi przejściami, z których słynie Zamek
Czocha. Duże zainteresowanie wzbudzała słynna Komnata Książęca owiana legendą o
specjalnie umiejscowionej zapadni pod małżeńskim łożem, która zrzucała śpiącego
do lochu. Pomieszczeń jest dużo, a każde z nich ma swoja historię oraz legendy.
Jest to piękne miejsce warte odwiedzenia.
Kolacja, spotkania integracyjne były świetnym dopełnieniem
tego bogatego w atrakcje dnia.
Ostatni dzień naszej wycieczki nie jest nigdy najbardziej
oczekiwanym dniem. Trzeba się pakować, w perspektywie wyjazd do domu, a jeszcze
by się zostało…
Jednak zaplanowane na ten dzień atrakcje, ten wyjazdowy
nastrój zniwelowały. Najpierw pojechaliśmy zwiedzać sztolnie walimskie. To
część z kompleksu budowli niemieckich z okresu wojny Riese. Od 1943 roku w
rejonie Gór Sowich Niemcy prowadzili zakrojone na szeroką skalę i z ogromnym
rozmachem prace budowlane pod wspólnym kryptonimem „Riese” (Olbrzym). Budowa
nie została nigdy ukończona, pozostawiając po sobie szereg niedokończonych
podziemnych kompleksów. W okolicach Zamku Książ na Pogórzu Wałbrzyskim,
rozpoczęto prace górnicze i budowlane na niespotykaną dotąd skalę. Budowę
kompleksów: „Rzeczka”, „Jawornik”, „Włodarz”, „Osówka”, „Soboń”, „Gontowa” i
„Książ” rozpoczęto w 1943 roku, chociaż prace projektowe mogły być prowadzone
już wcześniej.
Na początku budowa kompleksu „Riese” była prowadzona siłami
pracowników przymusowych i jeńców wojennych. Od kwietnia 1944 roku nadzór nad
projektem przejęła Organizacja Todt, nadając mu kryptonim „Olbrzym” („Riese”).
Siedzibę OT umieszczono w Jedlinie-Zdroju, a dostawcą dodatkowej siły roboczej
stał się wówczas obóz koncentracyjny Gross-Rosen z Rogoźnicy. Powstało też co
najmniej 12 podobozów. Praca więźniów była bardzo ciężka. Drążyli sztolnie
wewnątrz gór, budowali drogi, torowiska kolejek, pracowali przy przeładunku
materiałów budowlanych. Śmiertelność była bardzo wysoka, co wiązało się zarówno
z niedożywieniem, z przeciążeniem pracą, z niebezpiecznymi robotami
podziemnymi, jak i z traktowaniem więźniów przez niemieckich oprawców. Najbardziej
rozpowszechniona hipoteza mówi o budowie Katery Głównej Hitlera. Niektórzy
badacze historii mówią o fabrykach zbrojeniowych, inni zaś o tajnych
podziemnych laboratoriach. Podobnych legend jest znacznie więcej, jak choćby ta
o ukrytych skarbach i złotym pociągu.
My byliśmy w sztolniach walimskich. Podziemna trasa
turystyczna w kompleksie “Rzeczka” jest pozostałością po jednym z najbardziej
tajemniczych przedsięwzięć górniczych i budowlanych, prowadzonych w czasie II
wojny światowej przez III Rzeszę w Górach Sowich. Całkowita długość wyrobisk
podziemnych wynosi ok. 500 m, powierzchnia 2 500 m², a objętość 14 000 m³. Trzy
wejścia wykute w skałach wschodniego zbocza wzniesienia Ostra (niem.
Spitzenberg) prowadzą do równoległych sztolni oddalonych od siebie o około 45
metrów. Między nimi są usytuowane duże hale. Nad ziemią zbudowano główną
centralę telefoniczną, której węzeł był większy niż wrocławski czy legnicki.
Obraz, jaki nam pozostał po pobycie w sztolniach walimskich
był przygnębiający…
Później pojechaliśmy do Zagórza Śląskiego, gdzie
zwiedzaliśmy Zamek Grodno znajdujący się na górze Choina. Zamek wzniesiony
został prawdopodobnie przez Bolka I, księcia świdnicko-jaworskiego, jednak brak
źródeł potwierdzających ten fakt. Istniejące partie murów zamku gotyckiego
powstały zapewne za księcia Bernarda i następnie panującego jego brata Bolka
II. W 1392 roku po śmierci żony Bolka II, księżnej Agnieszki Habsburskiej,
zamek przeszedł w ręce Korony Czeskiej. W XV w. był w posiadaniu rodzin rycerskich,
które podczas wojen husyckich zajmowały się rozbojem. W czasie wojny
trzydziestoletniej został zajęty i częściowo zniszczony przez Szwedów. Od 2008
roku zamek jest własnością gminy Walim, która doprowadziła do zamku wodociąg, a
24 kwietnia 2018 uruchomiła w nim hotel i restaurację. Zbiór muzealny tworzą
eksponaty własne zastane na zamku po II wojnie światowej, a także wypożyczone z
Muzeum Okręgowego w Wałbrzychu. Jest to ciekawe historycznie miejsce. Dość
łatwo do niego dotrzeć, ponieważ wysokość góry to tylko 450 m n.p.m.
Z Zagorza Śląskiego
pojechaliśmy do Świdnicy. Miasto o pięknej architekturze z najważniejszym
zabytkiem Kościołem Pokoju. Kościół Pokoju im. Trójcy Świętej w Świdnicy, to
największa drewniana barokowa świątynia w Europie, zabytkowy budynek sakralny
wybudowany na mocy porozumień traktatu westfalskiego zawartego w 1648 i
kończącego wojnę trzydziestoletnią. Należy do świdnickiej parafii Kościoła
Ewangelicko-Augsburskiego w Polsce. Obiekt od 2001 roku wpisany jest na listę
światowego dziedzictwa UNESCO. Mimo, że kościół powstał w wyniku konfliktów
religijnych, stanowi on symbol pojednania. W roku 1989 w kościele wspólnie o
pokój modlili się premier Polski Tadeusz Mazowiecki i kanclerz Niemiec Helmut
Kohl. Kościół Pokoju w Świdnicy został wzniesiony w systemie szachulcowym, jako
budowla centralna oparta na drewnianym szkielecie wypełnionym masą z gliny i
słomy. Została wybudowana na planie krzyża greckiego. Kościół jest ogromny. Na
parterze i czterech piętrach empor mogło się zmieścić 7,5 tysiąca osób (w tym 3
tys. miejsc siedzących).
Zwiedzaliśmy też zabytkowy rynek miasta, a część
wycieczkowiczów oglądało panoramę miasta z wysokiej wieży.
Zakończenie wycieczki uwieńczyły wspaniałe lody i kawa na
Rynku.. Później, to już tylko powrót. Droga przebiegła spokojnie, wszyscy chyba
byli zmęczeni. Kierowca p. Arek otrzymał gromkie brawa, jechaliśmy z nim po raz
kolejny i jak zawsze byliśmy z jego bezpiecznej jazdy zadowoleni. Pilotem była
p. Aldona Więcek, która również, jak zawsze, spisała się znakomicie otrzymując
brawa od wycieczkowiczów. W Rymaniu byliśmy ok. godz. 24.00. Zmęczeni, ale
zadowoleni z wyjazdu wróciliśmy do domów planując kolejny wyjazd w odległe
strony Europy Zachodniej ( Francja, Hiszpania, Portugalia).