W kilku częściach przedstawimy nasze zapiski z pobytu na Krymie w
2009 r.Są to fragmenty wiekszego opracowania,z naszej trzytygodniowej
wędrówki po Ukrainie.
Muszelkowa plaża
Rano
wstaliśmy wypoczęci i wyspani. Zmęczenie z poprzedniego dnia, kiedy to
chodziliśmy pół dnia po mieście, a później po górach minęło. Zjedliśmy solidne
śniadanie i w drogę. W planie był wyjazd nad Morze Azowskie i mierzeję Arabatską.
Mieliśmy do przejechania ok. 100 km w jedną stronę.
Z Sudaku
pojechaliśmy trasą nadmorską w kierunku wschodnim przez Słoneczną Dolinę (Солнечная Долина). Jednak do samej
miejscowości już nie wjeżdżaliśmy, tylko podziwialiśmy ją z trasy. Widoki były
przepiękne. Wszędzie góry, a miejscami tylko prześwitywało morze. Słoneczna
Dolina to bardzo znana miejscowość na
Ukrainie i w całej Rosji, głównie z produkcji wysokogatunkowych win. Podobnie
jak w Sudaku wszędzie tam są ogromne winnice.
Widok na Słoneczną Dolinę
Zaciekawiło
nas stojące przy trasie drzewo, jakby udekorowane ogromną ilością szmatek,
zawiniatąk, czapek, szalików, skarpetek itp. rzeczy. Na jednej z gałęzi wisiały
nawet prezerwatywy! Jola oczywiście również chciała coś na nim zostawić, w
końcu przywiązała chusteczkę. Jak się później dowiedzieliśmy, faktycznie
zostawia się tam coś swojego, osobistego, żeby kiedyś w ten rejon wrócić.
Jechaliśmy
dalej przez Koktobel ( Коктебель),
kolejna miejscowość z ogromnymi winnicami i produkcją wina i alkoholi
mocniejszych. Jest ona też pięknym nadmorskim rejonem krajobrazowym z
najstarszymi na Krymie pozostałościami po dawnych wulkanach.
Następną
miejscowością, tym razem bardzo dużą i rozległą była Teodozja (Феодосия). Przejechaliśmy przez całe
miasto, nie zatrzymując się w nim. Dopiero za miastem stanęliśmy przy plaży.
Plaże od Teodozji w kierunku wschodnim są już szerokie i z żółtym
piaskiem. Piasek
ten jest znacznie grubszy, niż u nas w Polsce, bardziej taki jak żwir. Na plaży
były widoczne glony wyrzucone przez morze, ale także duże ilości muszelek.
Znaleźliśmy tam muszelki, które wyglądały jakby były sprzed tysięcy lat.
Później dowiedzieliśmy się, że są to muszelki po ostrygach. Nazbieraliśmy ich
pełną siatkę.
Jechaliśmy dalej
przez dużą miejscowość letniskową Primorskoje. Z jednej strony widoczne było
morze, z drugiej rozlewiska dużego jeziora. Tam widoczny był już koniec sezonu
letniego, a większość ośrodków i punktów sprzedaży była już pozamykana.
Później
pojechaliśmy w kierunku północnym nad Morze Azowskie. Byliśmy już na półwyspie
kerczeńskim. Jest to najdalej wysunięta w kierunku wschodnim część Krymu. Od północy półwysep jest oblewany
przez Morze Azowskie, a od południa przez Morze Czarne. Część wschodnią Krymu stanowi Półwysep Kercz
(Kerczeński). Znajdujący się między Kerczem a Półwyspem Tamańskim (należącym
już do Rosji przesmyk Kerczeński stanowi w tym miejscu naturalną granicę między
Europą a Azją. Jechaliśmy na północ w kierunku
mierzei Arabatskiej (Арабатская стрелка).
W pewnym momencie, już prawie dojeżdżając do morza, pytałem staruszkę chodzącą
po stepie, czy dobrze jedziemy. Kiedy potwierdziła, zapytałem czego ona szuka
na suchym stepie. Odpowiedziała, że szuka grzybów, które nazwała однобочки.
Arabatska Striełka (mierzeja o długości 115
km) oddziela zatokę Siwasz od Morza Azowskiego. Droga przez mierzeję była
„drogą przez mękę”. Co prawda szeroka, ale jednocześnie na całej jej długości i
szerokości była jedną wielką tarką. Do tego potężny kurz – było bardzo sucho.
Po czterech kilometrach takiej jazdy dojechaliśmy do miejsca, gdzie znajdują
się pozostałości tureckiej twierdzy wybudowanej w drugiej połowie XVII wieku.
Twierdza ta broniła dostępu do Krymu od strony Morza Azowskiego. Po wykonaniu
kilku zdjęć , pojechaliśmy dalej. Po obu stronach widoczny był step, na którym
pasły się wychudzone krowy. Czasami widać było po obu stronach drogi wodę, raz
z morza, a innym razem z zatoki. W ten sposób dojechaliśmy do miejscowości
Solanoje (Соляное). Wioska ta, leżała
10 km w głąb mierzei! Kiedyś była to miejscowość dość duża. Obecnie jest to
miejsce, w którym jest mało stałych mieszkańców, a większość domów jest w
stanie zrujnowanym.
Przejechaliśmy
jeszcze ok. 1 km dalej i zjechaliśmy pod samą plażę. Widoki wspaniałe. Teren
jest tam zupełnie równinny
i widać wszystko w promieniu kilku kilometrów. Pustkowie! Czasami można gdzieś
zobaczyć jakiś samochód i łowiących w morzu ryby. Natomiast plaża była taka jak
oczekiwałem. Piasek na plaży
prawie nie był widoczny, ponieważ pokrywała go wszędzie gruba warstwa muszelek!
Co za widok! Muszelki można tam zbierać w worki. Jola od razu „rzuciła się” do
ich zbierania. Jednak już po chwili chodziła po nich wybierając
tylko te najładniejsze. Miałem w planie
kąpiel w Morzu Azowskim, ale z powodu zbyt silnego wiatru i dużej fali
zrezygnowałem z tego. Po pewnym czasie poszedłem do wędkarza, który jakieś 500
m dalej łapał ryby. Okazało się, że był mieszkańcem
Sudaku. Ponieważ była niedziela, wybrał się z kolegą na ryby, jednak brania
były słabe. Opowiadał mi , że latem na mierzeję przyjeżdża wielu turystów,
którzy lubią biwakować na „dziko”. Praktycznie trzeba mieć ze sobą wszystko
łącznie z wodą do picia i do mycia. Morze Azowskie jest dość płytkie (8-15 m
głębokości) i woda w nim jest mocno zasolona. Co prawda w Solanoje jest sklepik,
ale jest on mały i nie zawsze otwarty. Jest nawet bar, który już został po
sezonie zamknięty. Pożegnałem się z przyjaznym wędkarzem i wróciłem do
zbierania muszelek.
Jak płaska jest
mierzeja Arabatska, przekonała się Jola. Kiedy w pewnym momencie chciała iść na
„stronę”, okazało się, że nie może znaleźć żadnego wgłębienia, żeby się ukryć.
Po kilku godzinach pobytu na mierzei, wracaliśmy do Sudaku. Długo jeszcze dyskutowaliśmy, dlaczego w tym miejscu są tak ogromne ilości muszelek. Zastanawialiśmy się również jak będzie podczas powrotu na granicy i czy celnicy ukraińscy nie "czepią" się tak dużej ilości przewożonych muszelek. Warto było odwiedzić to miejsce. Jest dość "dzikie" i jest tam mało turystów.
Zdjecia : autor
|