Kolejnym etapem wędrówki po Indonezji była wyspa Lombok.
Jest ona niezmiernie popularna wśród turystów. Nasi podróżnicy planowali w
końcu „zaliczyć” wschód słońca ze szczytu kolejnego wulkanu. W największym
mieście wyspy, Mataram, odwiedzili
koleżankę Martę, która tam mieszka od dwóch lat, chcieli też odwiedzić lekarza.
„W drodze na Lombok Andrzej zaczął
gorączkować i z każdym dniem czuł się coraz słabszy, z pomocą Marty trafiliśmy
do kliniki, w której znają angielski. Jak oni się tam nim zaopiekowali!! Jaki on był choro-szczęśliwy
kiedy panie w najdelikatniejszy sposób jaki widziałam dotychczas, pytały,
badały, pobierały krew (sprawdzali czy przypadkiem nie jest to Denga), mierzyły
ciśnienie etc.:) Finalnie Andrzej dostał antybiotyki i kilka innych leków,
teraz jest już zdrowy ” (Aga)
Na Lombok po raz kolejny wynajęli skuter
i w ten sposób zwiedzali okolicę, a Andrzej stał się już mistrzem kierownicy w
ruchu lewostronnym. W ten sposób mogli dotrzeć do miejsc niedostepnych dla
zwykłych turystów.
Południowe wybrzeże wyspy,
z miejscowością Kuta (Kuta Lombok) określili jako najpiękniejsze jakie
do tej chwili widzieli. Dzikie plaże, często bez turystów, rajskie To miejsce, które trzeba
zobaczyć, najlepiej oczywiście na skuterze – to pozwala dotrzeć do wielu zatok,
plaż i wiosek. W ten sposób mogą też obserwować życie codzienne
Indonezyjczyków, jak choćby przy uprawie ryżu. W Indonezji panuje ogólne
przyzwolenie na suszenie ryżu na drogach (?!), pamiętajmy więc, że warto ryż
płukać przed gotowaniem…
„…byliśmy na Gili Air,
gdzie snurkowaliśmy pół dnia – było wspaniale! Ja trafiłam na ogromnego żółwia
(1x1m)!!!! Andrzej widział spore
rozgwiazdy o wspaniałych kolorach. Niestety Gili pamiętamy do dziś, pływając w
wodzie potwornie spiekliśmy sobie plecy, tył nóg itp… No nic, teraz
chodzimy w długich ciuchach, smarujemy się kremami – musi przejść!”
W końcu
opuścili wyspę Lombok i udali się promem na wyspę Sulawesi. Po 48 godzinnej
podróży ogromnym promem (ok. 1000 pasażerów), wyladowali w miejscowości
Makassar. Tam, niestety, zostali okradzeni – zginął mały plecak Andrzeja.
„Wystarczyła krótka
chwila nieuwagi i jeden z naszych podręcznych plecaków przepadł bezpowrotnie a
wraz z nim mój paszport, portfel, karty, telefon i kilka innych ważnych rzeczy,
w tym najcenniejsza część naszego ekwipunku – aparat. Ostał nam się jedynie
zapasowy obiektyw . Zaliczyliśmy kilkuosobowe
przeszukiwanie promu (był ogromny), wizytę na dwóch komisariatach – wszystko
jednak tylko dla zachowania pozorów (takie wrażenie odnieśliśmy szczególnie w
stosunku do ochrony promu i policji..).” (Andrzej)
Najpierw
więc musieli uporać się z problemem braku paszportu Andrzeja. Poleciał on
samolotem do polskiej ambasady w Jakarcie, gdzie otrzymał paszport tymczasowy.
Po wizę indonezujską musiał z kolei lecieć do Yogyakarty, tzn. tam gdzie
została wydana, karty bankomatowe natychmiast zastrzegli. Najbardziej szkoda im
było dobrego aparatu fotograficznego, który kupili przed wyjazdem.
„Cóż… mam nadzieję, że
to co najgorsze już za nami – musimy podnieść głowy i ruszać dalej, choć
przyznam, że w tej sytuacji nie jest łatwo, i już trochę inaczej patrzę na
ludzi mijanych codziennie na indonezyjskich ulicach.” (Andrzej)
Po tych
nieprzyjemnych doznaniach w Makassar, ruszyli w dalszą drogę. Pojechali do
miejscowości Pantai Bira, która słynie z pięknych plaż, klifowych brzegów i znakomitych
raf koralowych. „Bira jest typowo turystyczną wioską, do
której wjazd jest płatny (5000 rupii/os, czyli jakieś 1,7 zł). Plaża
rzeczywiście jest niesamowita, szczególnie w części mniej uczęszczanej
(wystarczy oddalić się o 500 m), aby uciec przed tłumami muzułamńskich turystów
lub garstką bule’i (białych turystów).”
„Ekstremalnie
pozytywne było również spożywanie posiłku w jednym z przydrożnych barów w
drodze powrotnej – jak właściciele zauważyli, że zupę (wersja z makaronem i
warzywami, podana w ogromnych miskach) zjedliśmy przed daniem głównym (micha
ryżu+kurczak), podano nam kolejne porcje zupy (o odmowie nie było mowy!),
prawie popękaliśmy, a ja się poddałam. Teraz sobie obiecuję, że nigdy więcej
nie zjem zupy przed ryżem, tylko i wyłącznie równocześnie ” (Aga)
Obecnie nasi podróżnicy nadal przebywają na wyspie Sulawesi. Kolejnym
etapem ich podróży jest Tana Toraja, kraina byków, ryżowych tarasów i
spektakularnych ceremonii pogrzebowych, położona w górach, ale o tym już w
następnej relacji.
|