gorawino 027m.jpg
powered_by.png, 1 kB
Strona główna arrow Nasze podróże arrow Azja arrow Agnieszka i Andrzej w Malezji, cz.6
Agnieszka i Andrzej w Malezji, cz.6 Utwórz PDF Drukuj Poleć znajomemu
Redaktor: Administrator   

        Po kilku miesięcznym pobycie w Indonezji i zwiedzaniu kolejnych ciekawych miejsc i wysp tego kraju, dotarli do indonezyjskiej części Borneo. Później przenieśli  się do Malezji, tzn. byli dalej na Borneo, tylko w jego części malezyjskiej. Jadąc lądem zobaczyli, to o czym tam wszyscy mówią – wykarczowane tysiące hektarów dżungli, przygotowywane pod uprawę palm. Podobnie było po malezyjskiej stronie wyspy, dominującym krajobrazem są setki kilometrów palmowych upraw.

      „Po nocy spędzonej w Tarakan, rano wsiedliśmy na szybki prom (3 godz.), który zawiózł nas do Tawau – czyli malezyjskiego miasta portowego. Ta noc i/lub ten prom zdominowały nasze kolejne trzy dni… zostaliśmy pogryzieni przez pluskwy!!! Tak dotkliwie pokąsanych ludzi jak my, jeszcze nie widziałam! Mieliśmy po 20-30 ukąszeń na każdej z dłoni, na ramionach, stopach, plecach – wszędzie! W sumie setki. A jak swędziało!! Popuchnięci ratowaliśmy się hiper wysoką dawką wapna i wzajemnie pilnowaliśmy aby się nie drapać – masakra! No nic, dziś mija 4 dzień, wszystkie ubrania oddaliśmy do pralni, plecaki poczyściliśmy, nadal jednak mamy ślady na całym ciele, nadal strasznie nas wszystko swędzi, ale co najważniejsze – nowych śladów nie przybywa.”(Aga)

Image
Na tle dzikich słoni.
 

„Indonezja za nami - przekraczając granicę, a właściwie kiedy znaleźliśmy się po malezyjskiej stronie Borneo, trochę odetchnęliśmy. Nie wiemy jak to wyjaśnić, ale już po kilku chwilach odczuliśmy różnicę. Nagle wszyscy rozumieją angielski, a większość również go używa, na ulicach nie walają się już śmieci, miasta i drogi są bardziej zadbane, a w barach można zjeść coś więcej niż tylko ryż/makaron z jajkiem/kurczakiem czy zupę. I ponad wszystko doceniliśmy fakt, że prawie nikt nie wołał za nami “hello mister, what’s Your name ”. Niestety, ceny po malezyjskiej stronie Borneo są naprawdę wysokie, za wysokie jak na naszą kieszeń. Planujemy pokręcić po wschodniej i centralnej części Malezji – czyli regionie Sabah.”(Aga)

Zwiedzali tam kolejne wysepki i miejscowości.

„…w Mabul (5 dni) upłynął nam na eksploracji okolicznych raf i ich niesamowitych mieszkańców. O ile rafy nie są imponujące, to stworzenia i ryby jakie widzieliśmy zdecydowanie tak!!! Widzieliśmy dziwadła typu: Devil Scorpionfish, Crocodilefish, Trumpetfish, Lionfish (rekordowych jak dla nas rozmiarów, ok. 50 cm), węże morskie i żółwie również.

Rzeka Kinabantangan to jedno z nielicznych już miejsc na Borneo, gdzie spotkać można dziko żyjące zwierzęta. Zatrzymaliśmy się w okolicach wsi Sukau, w nowootwartym (dzięki czemu czystym) Evergreen Lodge.” (Aga)

Image 

Image 

Wykupili tam dwie wycieczki łodzią z przewodnikiem, aby zobaczyć najciekawsze miejsca.

„Jesteśmy prawdziwymi szczęściarzami! Podczas dwóch wycieczek łodzią widzieliśmy więcej niż mogliśmy sobie wyobrazić, i nie starszne nam były deszcze, które zaliczyliśmy podczas obu wycieczek!

Spotkaliśmy sporo grup Proboscis Monkeys – czyli małp z długimi nosami, nazywanych Dutch Men of Borneo (czyli holenderski człowiek Borneo), z charakterystycznym ubarwieniem sierści (kamizelka, majtki, spodnie). Te małpy nie występują nigdzie indziej poza  Borneo. Makaków też tu nie brakuje, widzieliśmy ich naprawdę dużo!

Jednak największe wrażenie zrobiły na nas słonie – naprawdę jesteśmy szczęściarzami! Dostaliśmy cynk od lokalesów, że ostatnio widziano słonie około 1,5 godziny drogi od naszego miejsca. Nasz kapitan nie bardzo chciał nas tam zabrać (“że daleko, że łódź dużo spali” itp, a cena za łódź była już ustalona). Nie daliśmy się, wiemy, że paliwo mają tanie, a na wycieczkach zarabiają krocie, więc z uporem maniaka naciskaliśmy aby płynął dalej i dalej :) Na odległym odcinku rzeki, tuż przy brzegu, spotkaliśmy grupę ponad 30 słoni, które ze stoickim spokojem zajadały trzcinę – niezapomniany moment!” (Aga)

Image 

Image 

                        Później zatrzymali się w mieście Kota Kinabalu, gdzie wszędzie i wszystko było drogie. Najciekawszym miejscem było nocne targowisko, które nie omieszkali zwiedzić. Kupili tam też nowy aparat fotograficzny, ponieważ ten, który przywieźli z Polski został skradziony. W Kota Kinabalu zabukowali też bilety na przelot na Filipiny.  Tam postanowili kupić namiot i uciec na jedną z małych wysepek, aby przeczekać tydzień, który pozostał im do wylotu. Trafili na małą wysepkę Mamutik.

            „Co dzień, od rana, wyspa zapełnia się głównie azjatyckimi turystami, którzy po wykupieniu różnych pakietów, spędzają kilka godzin na pływaniu, nurkowaniu/snurkowaniu i zajadaniu się jedzeniem z licznych bufetów. Co do ich aktywności wodnych to niestety zauważyłem, że Azjaci generalnie mają problem z pływaniem. Pękaliśmy ze śmiechu widząc całe grupy chińczyków czy malezyjczyków upajających się nieudolnym piesko- pływaniem w kamizelkach ratunkowych na głębokości 1-1,5 metra. Tylko nieliczni byli w stanie dotrzeć w okolice rafy koralowej, czyli 50 metrów dalej.

Image

Image 

 Namiot rozbiliśmy przy samej plaży, po wschodniej stronie wyspy co sprawiło, że co dzień budziliśmy się regularnie kilka minut przed wschodem słońca, po czym siup do wody – pływaliśmy z kolorowymi rybkami na rafie. Po kilku dniach zaczęliśmy żartować, że to robi się już trochę nudne .”(Andrzej)

Jedna z atrakcji wyspy są ogromne warany.

„Już pierwszego dnia zauważyliśmy na wyspie warany (ale te, które nie zabijają ludzi). Najczęściej można je było spotkać buszujące przy śmietnisku, ale były bardzo płochliwe i nie łatwo było im zrobić udane zdjęcie, z bliskiej odległości. Ja próbowałem je podejść kilka razy i dopiero kiedy prawie podczołgałem się do nich na odległość kilku metrów,  kucnąłem przy nich i trwałem tak w bezruchu przez jakieś dwadzieścia minut oswoiły się z moja obecnością. Udało mi się wtedy zrobić mnóstwo zdjęć, co przypłaciłem całą masą ukąszeń mrówek i komarów. Przyznam, te gady  po kilkudziesięciu zdjęciach nabrały odwagi aby podchodzić z ciekawością coraz bliżej mnie i wtedy ja czułem się co najmniej zaniepokojony kiedy odrywałem oczy od aparatu uświadamiając sobie, że mam przed sobą ponad dwumetrowego warana – o wiele bliżej niż go widzę przez wizjer!!!

Image 

Image 

Następnego dnia o wschodzie słońca leżeliśmy jeszcze w otwartym namiocie (noce były nieznośnie gorące!), kiedy usłyszałem, że coś chodzi obok nas. Kiedy się poderwałem zobaczyłem półtorametrowego gada szukającego szczęścia przy naszym namiocie. Musiałem go chyba wystraszyć, bo zaczął syczeć i strzelił kilka razy ostrym ogonem zahaczając o drzewo aż wióry się sypały. Groźna broń ten ogon. Był na tyle bezczelny i nie bał się, że musieliśmy się nieźle napocić aby go przegonić.” (Andrzej)

Image 

Teraz przed nimi lot do Manilii na Filipinach, ale o tym napiszemy następnym razem.

Image 

Image

Image

Image

Image

Image

Image

 

 

Tekst i zdjęcia na podstawie bloga http://aaazja.wordpress.com

 
« poprzedni artykuł   następny artykuł »

Imieniny

20 Kwietnia 2024
Sobota
Imieniny obchodzą:
Agnieszka, Amalia,
Czesław, Czech,
Czechasz, Czechoń,
Florencjusz,
Florenty, Nawoj,
Sulpicjusz, Szymon,
Teodor
Do końca roku zostało 256 dni.

Programy tv

Gościmy

Odwiedza nas 2 gości





© 2024 gorawino.net :: Joomla! i J!+AL jest Wolnym Oprogramowaniem wydanym na licencji GNU/GPL.