Monika w Indonezji cz.7 |
Autor: Tadeusz Dach | |
Jakiś czas nie pisałem na temat pobytu Moniki w Indonezji, uznając, że dawka informacji dotychczas przekazanych jest wystarczająca. W związku z pytaniami o jej pobyt na drugiej półkuli, postanowiłem wrócić do tego tematu. Proszono mnie również, abym zamieścił więcej zdjęć z jej wyprawy. Upływają kolejne tygodnie pobytu Moniki w Indonezji. Twierdzi ona, że kraj ten już poznała, ale ciągle znajdują się sytuacje, które ją zaskakują. Do szkoły, w której uczy, dołączyła kolejna wolontariuszka z Europy. Jest to Katarina, która przyjechała z Niemiec. Teraz na wycieczki jeżdżą w trójkę tj. Monika, Katarina oraz Sophii z Holandii. Pojechały jednego razu w góry (Koto Gadang), o których już wcześniej pisałem. Tam wybrały się do pabu w Bukkittingii, z którego wracały wieczorem taksówką. Niech jednak Monika sama to opowie: „…pierwszy raz porządnie wytargowałam cenę z 60tysięcy rupii na 30 czyli 7 złotych. Taksówka prawie jak angkot (busik) , tyle ze zwykły samochód, ale wciąż mały ekran zawieszony z teledyskami w wersji karaoke. No i taksiarz pyta nas, czy lubimy filmy. W tym momencie zerknęłam na Sophie, a Sophie na mnie z taką nutką nieufności. Katarina od razu odpowiedziała, że lubi filmy. Taksiarz na to, że on to tylko japońskie. I w tym momencie tak jak trzy siedziałyśmy obok siebie, tak wszystkim opadła nam szczęka… poczym gromki śmiech. Facet najzwyczajniej puścił nam japońskie porno. I najlepsze w tym wszystkim jest, że śmiechu nie mogłyśmy powstrzymać, zalane łzami próbowałyśmy wmówić mu, żeby film wyłączył ;) Sophie zapytała, czy nie ma on może Shreka na dvd , a ja dodałam, że to Bukkitingi i że Islam, i że po policję zadzwonię;)) haha (wszelkie gazety czy filmy pornograficzne są tu zabronione, za posiadanie czegoś takiego, co więcej puszczanie filmu w taksówce grozi nawet karą więzienia). Nie wiemy do tej pory, co ów taksiarz chciał zdziałać zapewniając nam taką rozrywkę. Do domu dotarłyśmy bezpiecznie, ale w pojedynkę taksówki tu nie radzę brać…” Innym nowym doświadczeniem był udział w imprezie szkolnej (coś na wzór naszej studniówki): „Jako dumna nauczycielka dostałam oficjalne zaproszenie na zakończenie szkoły, czyli tutejszą imprezę okolicznościową.
Monika nadal udziela się w ramach AISEC w działalności społecznej na rzecz dzieci. Zrealizowali kolejny projekt w ramach ”PBox childern” „Ja i biblioteka”: „W ten sposób staraliśmy się uświadomić dzieciakom jak ważne i zabawne jest czytanie czegokolwiek: książek, komiksów, magazynów. Kolejny projekt za tydzień “It’s your time” czyli “czas na ciebie”. O projekcie tym był z nią wywiad w radio Padang, w którym opowiadał też o ich wolontariacie tj. o Katarinie z Niemiec, Qushy z Indii i Monice z Polski. Kończy się pobyt Moniki w Padang. Jeszcze tylko do zakończenia roku szkolnego pracuje, jako wolontariusz, a później z koleżanką Sophii planują zwiedzanie państw leżących w Azji południowo-wschodniej. Przed wyjazdem do innych państw postanowiła zaopatrzyć się w tabletki antymalaryczne. Musiała pójść do lekarza. Zaprowadziła ją tam pani Didi: „Do szpitala trafiłyśmy około 19.00, dostałam numerek… 28!!! Co ci ludzie robią tu nocą??? W Indonezji ubezpieczenie zdrowotne zbytnio nie działa (jeżeli pracujesz np. w szkole jesteś tylko częściowo ubezpieczony). Lekarze nie mają tu żadnych limitów co do przyjmowania pacjentów, a rzecz jasna im więcej pacjentów, tym więcej kasy, bo za każdą wizytę trzeba słono (tu) płacić, 50.000 IDR (około 15zł).” Ciekawym spostrzeżeniem był fakt, że w szpitalu są wszędzie koty… Samo badanie też przebiegało w inny sposób niż u nas: „Lekarz na początku postanowił zbadać stan mojego zdrowia. A ja na jego stwierdzenie po sekundzie namysłu zapytałam: „ Powinnam zdjąć t-shirt?” I w tym momencie mętlik w głowie, bo w Polsce nawet bym się nie zapytała, przecież to raczej rzecz jasna, jak ma lekarz niby serducho posłuchać, czy zbadać brzuch (wątrobę)? Ale ja jestem w Padang…. Ciśnienie, serce, wątroba i reszta brzucha w normie;) Ciekawa jest też sprawa z lekami: Za 12 tabletek (Fansidar), które starczą na 6 tygodni!!! zapłaciłam całe 120.000 IDR (około 37 zł). Dla przypomnienia wspomnę , że w Polsce za tabletki na 9 dni (Malarone) zapłaciłam 200zł!!! Przy okazji antybiotyki tu są dostępne w aptece bez recepty!!! Nawet pomimo faktu, że jak byk jest napisane, iż lek wydaje się tylko po konsultacji z lekarzem.”
Teraz już tylko pożegnanie się w trzech szkołach, w AISEC oraz ze znajomymi i wyjazd z Padang, w którym Monika była przez cztery miesiące. Razem z Sophii pojechały jeszcze na kilka dni nad jezioro, aby trochę odpocząć i później pojadą do Kambodży oraz Laosu. Po około trzech, czterech tygodniach chcą wrócić do Indonezji i dopiero zaczną ją zwiedzać. Zamieścimy oczywiście kolejne relacje z ich wojaży na drugiej półkuli.
|