Seniorzy w Bieszczadach
Autor: Jolanta Dach   

Wycieczka w Bieszczady już za nami!  Organizowana przez Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej i Związek Emerytów i Rencistów w Rymaniu po raz kolejny była nader udanym przedsięwzięciem. Wiele osób miało obawy, bo to przecież w góry. Byli tacy, co zrezygnowali z wyjazdu obawiając się czy podołają, jednak sposób organizacji wycieczki i jej realizacji w trakcie był prowadzony w taki sposób, aby dopasować kolejne etapy do wieku i możliwości wycieczkowiczów.  Duża w tym zasługa organizatorów w osobach p. Aldony Więcek oraz p. Krzysztofa Bujaka.

Jesteśmy w Biesczadach (zdj. A.Więcek)
Jesteśmy w Bieszczadach (zdj. A. Więcek)
 

Wyjazd z Rymania nastąpił 7 czerwca nad ranem. Droga daleka, więc trzeba było wyjechać stosunkowo wcześnie. Szalejące kolejne fale powodziowe na południu i w centralnej części Polski powodowały obawy o dojazd do Bieszczad. Wybrano drogę w miarę szybką i bezpieczną, tj. przez Gorzów i Kraków. Dzięki wspaniałym kierowcom naszego autokaru, którzy co kilka godzin zmieniali się przyjechaliśmy na południe Polski bez żadnych problemów. Na postojach, przy okazji odpoczynku i konsumpcji wiezionych zapasów, wspominano już Rymań i inne miejscowości tylko w kontekście wspaniałych wypieków z piekarni panów Jerzego Warszawskiego i Franciszka Makarewicza w Rymaniu.

W Cisnej - Siekierezada
W Cisnej - Siekierezada
 

  W ten to sposób wieczorem byliśmy w miejscowości Rzepedź (okolice Komańczy) w Bieszczadach. Po drodze mieliśmy też okazję zwiedzić kościół i klasztor Bernardynów w Tyńcu pod Krakowem. Jakże inne i odmienne wrażenia od oglądanego ostatnio klasztoru Bernardynów w Szwecji w miejscowości Maria Wall (ale o tym innym razem). Pomimo długiej drogi, nikt nie narzekał na zmęczenie. Jednak po rozlokowaniu się w ośrodku „Pod Suliłą”, wszyscy chyba z ochotą położyli się do łóżek.

Rankiem następnego dnia, wstaliśmy wcześnie. Napięty plan zwiedzania nie dawał możliwości dłuższego spania. Najpierw był wyjazd do pobliskiej Komańczy, gdzie zwiedzaliśmy klasztor sióstr Nazaretanek, w którym w latach 50 – tych przetrzymywany był, przez władze PRL-u, kardynał Wyszyński. Później kolejne etapy zwiedzania miejsc leżących przy małej i dużej pętli bieszczadzkiej. Nie chcemy tu opisywać wszystkiego, ale wymieńmy chociaż te najciekawsze miejsca jak: bacówka (wytwarzanie serów), zajazd w Cisnej „Siekierezada”, połoniny wetlińska oraz caryńska (bez wchodzenia na nie), Majdan – stacja kolejki bieszczadzkiej, Jabłonna – pomnik Świerczewskiego, Baligród – muzeum łowiectwa, Solina – zapora wodna, elektrownia i przepiękne jezioro.

Jezioro Solińskie
JezioroSolińskie
 

Wieczorem, już po obfitej obiado-kolacji, pomimo długiego dnia, mieliśmy jeszcze spory zapas sił, żeby posiedzieć wspólnie przy grillu. 

Temeratura jak w upalne lato powyżej 30 stopni !

Kolejny dzień i poranna pobudka. Cała nasza grupa jest mocno zdyscyplinowana, szybkie śniadanie i do autokaru. Zwiedzaliśmy pałac w Łańcucie, ogromny obiekt  zamkowy z pięknymi pomieszczeniami. Duże wrażenie wywołuje też powozownia z ogromną ilością karet, powozów itp. pojazdów oraz oranżeria. Było co oglądać! Później jeszcze pojechaliśmy do Leżajska gdzie zwiedzaliśmy sanktuarium Bernardynów. Mogliśmy wysłuchać tam przepięknego koncertu organowego, do którego włączył się uczestnik naszej wycieczki p. Andrzej. Zagrał on również na tamtejszych organach oraz pięknie śpiewał.  

Pogoda nadal nam dopisuje, a temperatura powietrza wynosi cały czas ok. 35 stopni. Kolejny dzień zakończył się siedzeniem nad szemrzącym potokiem, przy grillu.

Następnego dnia byliśmy w Przemyślu. Przepiękne miasto leżące w kotlinie otoczonej dość wysokimi stokami. Położone jest bardzo malowniczo, a nad wszystkim góruje dawna twierdza. Zwiedzaliśmy kolejne miejsca. Jest tam przepiękny kompleks kościołów i duży zespół cmentarny. Widzieliśmy tzw. kopiec tatarski oraz wzgórze sygnalizacyjne, zwiedzaliśmy też samo miasto i starówkę. Przy tak wysokich temperaturach powietrza wejście do kolejnej świątyni, gdzie było bardzo chłodno, działało na nas bardzo odprężająco i orzeźwiająco. 

Na bacówce - tak się robi oscypki
Na bacówce - tak się robi oscypki
 

Później pojechaliśmy jeszcze do miejscowości Krasiczyn, gdzie znajduje się znany i piękny pałac oraz zespół parkowy Krasickich i później Sapiehów. Na zewnątrz wszystko jest tam piękne, jednak przygnębiające wrażenie robią puste sale pałacowe (ogołocone ze wszystkiego jeszcze przez żołnierzy rosyjskich na początku II wojny światowej).

Jak ten czas szybko mijał.  W Rzepedzi, wieczorem przygotowania do wyjazdu, idziemy wcześnie spać, bowiem nazajutrz skoro świt wyjeżdżamy. Temperatura nadal ok. 35-36 stopni, dobrze, że nasz autokar ma klimatyzację. W drodze powrotnej mieliśmy okazję ponownie zobaczyć tereny zniszczone i zalane przez powódź. Przed północą szczęśliwie dojechaliśmy do Rymania.

Zaznaczmy też, że pomimo zaawansowanego wieku uczestników wycieczki, wysokich temperatur oraz zmęczenia odległością przejazdów, nikt nie miał żadnych problemów zdrowotnych. Nawet najstarszy uczestnik wycieczki, 86 letni Gustaw z Gorawina zniósł trudy wycieczki bez żadnych kłopotów.

Całość wycieczki była wspaniałym przeżyciem. Wielu z nas było na terenach Bieszczad po raz pierwszy. Przy takich wyjazdach możemy dopiero ocenić jak piękne są zakątki naszego kraju. Podziękujmy po raz kolejny organizatorom wycieczki za wręcz profesjonalne jej przygotowanie i przeprowadzenie. Wszystkie elementy wycieczki były dopracowane i zapięte na przysłowiowy „ostatni guzik”. Uczestnicy wycieczki już szykują się na kolejny wyjazd w przyszłym roku. Seniorzy z naszej Gminy w rozmowach podkreślali, że są bardzo zadowoleni, iż Gmina o nich pamięta i cieszą się takimi wyjazdami. Tym większe podziękowania dla Wójta Gminy, który wycieczkę przecież dofinansował  i dla GOPS-u za jej organizację.

Zobacz więcej zdjęć:

Zdjęcia wykonała autorka artykułu.